Zaznacz stronę
Badamy emotikony

Badamy emotikony

Niedawno wypuściliśmy w świat małą ankietę. Pytaliśmy w niej jak oceniacie proste, neutralne w swoim wyrazie emocjonalnym (choć niekoniecznie, jak się okazało, treści) zdania. Brzmiały pozytywnie, neutralnie, negatywnie? A co, kiedy dodaliśmy do nich emotikonę?

Skupiliśmy się na pięciu zdaniach:

  1. Teraz wszystko rozumiem.
  2. Dzisiaj jest poniedziałek.
  3. Od rana pada deszcz.
  4. Powiedział, że nic się nie stało.
  5. Jedziemy na wycieczkę do Grecji.

Uczestnicy naszego badania (94 osoby) oceniali je na pięciostopniowej skali, gdzie 1=negatywne zdanie, a 5=pozytywne. Bez jakiejkolwiek emotikony powyższe frazy były w większości oceniane jako neutralne:

Jeśli przyjrzymy się każdemu z osobna, okaże się, że można je jednak podzielić na bardziej i mniej pozytywne (jak widać na wykresie analizy korespondencji). “Jedziemy na wycieczkę do Grecji.” znajduje się na “dodatnim” biegunie tej skali, “Od rana pada deszcz.” – na negatywnym, niedaleko od “Dzisiaj jest poniedziałek”.

Chociaż niektóre z badanych przez nas zdań były odbierane jako mniej lub bardziej pozytywnie nacechowane, odpowiadający nie byli do końca jednomyślni. Każde ze zdań otrzymało każdą możliwą ocenę, przynajmniej od jednej osoby. Choć średnia ocena zdań wynosi 3.3 (więc jest raczej neutralna), odchylenie standardowe jest równe 1.12 – o oznacza, że wyniki mieszczą się w zakresie od trochę negatywnych po nieco pozytywne (z grubsza między 2 i 4).

To całkiem spory rozrzut, ale obecność emotikony powinna go zmniejszyć. Wyniki świadczące o tym, że obecność emotikony, a nawet emoji ujednoznacznia wyraz emocjonalny frazy uzyskała na przykład Petra Kralj Novak z zespołem. Uczestnicy ich badania byli bardziej zgodni w ocenie nacechowania fragmentów tekstu zawierających “buźki”, niezależnie od tego, jaki język czytali – a przebadano między innymi polski. Novak i inni analizowali tekst wzięty wprost od autorów, więc nie mogli porównać takiej samej frazy, ale z różnymi emotikonami. My możemy.

Przeanalizowaliśmy dziewięć emotikon, od uśmiechu, przez XD, po całusek. Najpierw przyjrzymy się dwóm najbardziej jednoznacznym: uśmiechniętej i smutnej buźce.

Średnia ocena zdań opatrzonych “: )” przesunęła się na 4.1 (raczej pozytywne), a odchylenie statystyczne nieco zmalało (do 0.85). Oznacza to, że cały wykres przesunął się w stronę pozytywnego bieguna.

Wykres analizy korespondencji pokazuje to przesunięcie jeszcze wyraźniej – wszystkie zdania przesunęły się w kierunku 5 i 4, odsunęły od negatywnych ocen.

Jaki efekt miało dodanie do zdań “: (“? Bardzo podobny, tyle że w drugą stronę. Średnia ocena zdania wyniosła 1.6, a odchylenie statystyczne 0.76. Dodanie emotikon nie tylko sprawiło, że uczestnicy badania odczytali zdania jako “nie neutralne”, ale także ujednoznaczniło ich wydźwięk bez względu na treść.

Już histogram pokazuje bardzo wyraźne przesunięcie ciężaru wyników ze środka skali w kierunku jedynki. Wykres analizy korespondencji także pokazuje wyraźne odsunięcie się od 4… ale nie 5. Tak się składa, że z niewielu maksymalnie pozytywnych ocen przyznanych zdaniom ze smutną buźką większość dotyczyła zdania “Teraz już wszystko rozumiem”.

Przedstawione tu wyniki potwierdzają nasz intuicje – dodanie emotikony zmienia wyraz emocjonalny zdania, ujednoznacznia go. Przyjrzeliśmy się tu dwóm najprostszym, kontrastowym buźkom – wesołej i smutnej. Chociaż mają odwrotne znaczenie, jasne dla odbiorców, nie możemy powiedzieć, żeby były skrajne: o ile “: (” wywołało najwięcej maksymalnie negatywnych ocen (1), “: )” jest jednoznacznie pozytywny, ale nie maksymalnie – utrzymuje się w większości w okolicach 4. Być może inna emotikona stanowi faktyczna przeciwwagę dla podkówki.

Na koniec pierwszego wpisu omawiającego wyniki naszych badań nad znaczeniem emotikon przyjrzyjmy się jeszcze całuskowi. Jeśli chodzi o rozkład poszczególnych ocen, wydaje się podobny do “: )“. A jednak oba rozkłady różnią się istotnie statystycznie. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie pięć kategorii na skali pozytywności, Chi=251.93 (p=0.001) – jednak taka tabela daje nam sporo pustych komórek. Skupmy się więc na ważniejszej dla tych dwóch emotikon części skali 3-5. Jeśli uwzględniamy jedynie pozytywne spektrum, różnica pozostaje istotna: Chi=13.54 (p=0.0012). Najważniejszą dla tej różnicy kategorią jest 3, liczniejsze dla “: *” niż “: )“. Uśmiech jest jednak bardziej jednoznacznie pozytywny niż całus.

Czy możemy znaleźć zdanie, które przesuwa całuski w neutralną stronę? Jeśli spojrzymy na wykres korespondencji – chodzi o deszcz. To jedyny przypadek, w którym dodanie “: *” skutkuje częstszą odpowiedzią 3 (28 osób) niż 5 (19 osób). Poniedziałek i “nic się nie stało” także często otrzymywały ocenę 3 (chociaż rzadziej niż pozytywne) – co sugeruje, że dodanie całusa do zdania nacechowanego raczej negatywnie nie odwraca jego wydźwięku emocjonalnego, jedynie trochę go osłabia.

Jakie wnioski płyną z opisanych powyżej wyników? Lepiej się uśmiechać (lub smucić) niż całować – ta dobrze się kojarząca emotikona może nie zostać odebrana jako jednoznacznie pozytywna. Poza tym warto używać w codziennej komunikacji emotek, te proste niewątpliwie ujednoznaczniają nasze wypowiedzi czy wręcz nadają im wydźwięk emocjonalny – jak w przypadku odbieranych często jako neutralne “Powiedział, że nic się nie stało” i “Teraz wszystko rozumiem”. Mogą także ocieplić niezbyt radosne stwierdzenia faktów “Jest poniedziałek” lub “Pada deszcz”.

To oczywiście nie koniec naszych analiz. Zostało nam 6 emotikon, w tym “: P” czy “XD“. Nie pokazaliśmy także informacji o uczestnikach badania – a zapytaliśmy ich o wiek i zwyczaje związane z komunikacją w Sieci. Będziemy kontynuować grzebanie w danych w kolejnych wpisach.

Zdania do analizy wzięliśmy z korpusu Paralingua.

Czy można reklamować narzekaniem?

Czy można reklamować narzekaniem?

Profesor Bogdan Wojciszke powiedział w wywiadzie-rzece “Homo nie całkiem Sapiens”: “odwoływanie się do negatywnej wizji świata to odwoływanie się do polskości. Mówienie o sukcesach brzmi bardzo nie po naszemu”. W tym samym rozdziale mówi także, że wspólne narzekanie jest uznawane przez nas za objaw głębokiej więzi między rozmówcami oraz… że pozytywną wizje świata odbieramy jako naiwność. Jak wyzyskuje to marketing?

Negatywne wrażenia są szybciej przetwarzane przez nasz umysł, łatwiej zauważamy zagrażające czy obrzydliwe bodźce, lepiej je także zapamiętujemy. Wiemy to z badań Wojciszke, ale także wielu innych z klasykiem teorii emocji LeDoux na czele (możecie zajrzeć do podręczników psychologii emocji, albo od razu “Mózgu emocjonalnego”). Dużo ważniejsze dla naszego przetrwania jest to, żebyśmy szybko reagowali na zło i go unikali, niż byśmy zauważali dobro. Co więcej, lepiej także pamiętamy przykrości i traumy niż radości. Oznacza to, że negatywny komunikat działa silniej niż pozytywny. I to wydaje się istotne dla reklamy.

Jak pisze prof. Wojciszke: my, Polacy, uważamy się za najbardziej narzekających na całym świecie. Kiedy mówi się o kulturze narzekania, konieczności dzielenia się smutnymi sprawami, żeby nawiązać bliższy kontakt z innymi, wręcz nakazowi marudzenia w dyskursie społecznym, nie tylko my, ale wiele innych narodów (oprócz amerykańskiego) odnajduje siebie w tych wynikach. “Dobrze sobie razem ponarzekać” wydaje się być uniwersalnym stwierdzeniem (poza USA). Jednak wspólne marudzenie niekoniecznie poprawia nastrój, a co gorsza, negatywne skojarzenia mogą przenieść się na osobę, z którą rozmawiamy.

Czy skuteczne kampanie reklamowe da się zbudować na smutku, krytyce, bólu? Większość spotów promujących leki wychodzi od takich emocji (bohatera bolą plecy, nie może pracować, źle się czuje), ale opowiadana w nich historia musi kończyć się happy endem pokazującym skuteczność lekarstwa. Krótko mówiąc, to nie o negatywne emocje chodzi w tych kampaniach. Ale znaleźliśmy dwa ciekawe przykłady bazujące na rozczarowaniu, złości, frustracji.

W 2014 roku mieliśmy w Polsce zupełnie nietypową promocję kraju – “Poland, come and complain”. Reklamowała nasz kraj pokazując, jak jego obywatele narzekają na swoją historię, sport, infrastrukturę. Bohater lub bohaterka spotu narzekała, a jednocześnie głos z offu opowiadał brytyjskim angielskim o polskich osiągnięciach (noblach dla Skłodowskiej, sukcesach w sportach zimowych, sławie Lema). Każdy film kończył się negatywnym stwierdzeniem, więc odbiegał od standardowych minifabuł kojarzących się z lekami przeciwbólowymi czy opisywanych przez nas przy okazji analizy reklam. W “Come and complain” nie było oczywistego przechodzenia z negatywnych emocji w te pozytywne. Spotom towarzyszyła kampania w mediach społecznościowych (memy i infografiki), która ewidentnie odsłaniała prawdziwą intencję twórców – była bardzo zabawna. Spoty i memy obśmiewały białe niedźwiedzie na ulicach miast, fatalny klimat naszego kraju, skomplikowane stosunki społeczne czy gościnność spod hasła “nie jesz już, bo ci nie smakuje””(lub “ze mną się nie napijesz”!?).

Jak pisze Agnieszka Zakościelna w artykule o “Come and complain” ta kampania najlepiej zadziałała na samych Polaków – co oczywiste, to my najłatwiej wyłapywaliśmy, jakie stereotypy są odwracane ogonem w tej kampanii. Reagując na nią entuzjastycznie, udostępniając w mediach społecznościowych, stawaliśmy się jej ambasadorami i promowaliśmy kraj. Dotyczyło to zwłaszcza osób mieszkających za granicą.

Mamy za sobą także inną kampanię opartą na negatywnych emocjach – ta odbiła się w Polsce dużo głośniejszym echem. Chodzi o mocno sarkastyczne spoty PiS (spójrzcie na nasz tekst o sarkazmie), odwołujące się do hasła “Polska w ruinie”. Faktycznie, przyniosła zamierzony skutek, a dodatkowo utrwaliła obraz tej partii jako antysystemowej (mimo wieloletniej obecności w strukturach państwa). Ta reklama zagrała na frustracjach i wygrała.

Jak pisze Agata Olszanecka “telewizyjne reklamy polityczne wzbudzające silne emocje negatywne nie cieszą się sympatią widzów, ale treści, które są w nich przekazywane, są lepiej zapamiętywane niż te z reklam zawierających treści neutralne i pozytywne”. Reklamy takie są skuteczne (a nie demobilizujące), o ile wyostrzają różnice między różnymi kandydatami. Wyniki jej badań kwestionariuszowych wykazują też, że obywatele dostrzegają nieetyczność takich przekazów i woleliby merytoryczne kampanie… A jednak wiemy, że “Polska w ruinie” zaktywizowała elektorat PiS.

Postawienie na negatywne emocje nie zawsze zwiększa sprzedaż. “Faktowi” się udaje, ale już zbyt dramatyczna reklama przesłania warstwą emocjonalną treść, a przede wszystkim markę i produkt w niej promowane. Co prawda łatwiej zauważamy, a potem pamiętamy, złe rzeczy – ale dotyczy to raczej samych uczuć i wywołujących je treści, a nie towarzyszących im przedmiotów. Przerywanie wiadomości reklamami nie przyczyni się do sprzedaży produktów, ale za to lepiej zapamiętamy bardziej dramatyczne newsy, nawet jeśli nie chcemy otrzymywać takich treści.

Dlaczego czasami negatywny marketing działa? W literaturze na temat emocji można znaleźć dwa uzasadnienia. Pierwsze daje nam tzw. dwuczynnikowa teoria emocji, według której do zdefiniowania każdego odczucia wystarczą dwa wymiary: polaryzacji (pozytywny-negatywny) i siły. O ile trudno jest zmienić siłę emocji (zmienić umiarkowaną sympatię w miłość), o tyle bardzo łatwo przekuć ujemną w dodatnią – dlatego historia zna wiele przypadków zakochania się w osobie, której się na początku nie cierpiało. Całkiem ciekawie pisze o tym Rafał Ohme w “Emo Sapiens”. Dla nas ważne jest to, że wzbudzając nawet negatywne, ale przecież emocje, wobec Polski narzekaniem łatwo było je wywołać pozytywne nastawienie do naszego kraju, zwłaszcza dodając nieco humoru.

Jakie jest drugie wytłumaczenie? Emocje można podzielić na aktywizujące i uspokajające. Radość mówi nam, że nic nie musimy robić, bo jest nam dobrze. Wstręt – że powinniśmy uciekać, więc nakłania do działania. Ale naprawdę z fotela podrywa nas złość, którą łatwo wywołać za pomocą innych negatywnych odczuć: wspomnianego wstrętu, strachu, a nawet ambiwalentnego zaskoczenia. Jak pisze prof. Wojciszke, jest to banalnie proste, skoro “jeśli wzbudzi się w ludziach uczucie wstrętu, na przykład za pomocą paskudnego zapachu, to ich oceny moralne cudzego postępowania stają się bardziej surowe”. Obrzydzając wyborcom kontrkandydata wywołujemy negatywne skojarzenia z nim, a prawem kontrastu (i dwuwymiarowości) możemy postawić siebie w lepszym świetle.

Reklama polega na tworzeniu i utrwalaniu skojarzeń z promowanym produktem – zwykle pozytywnych, ale jak pokazaliśmy wyżej, czasem przydają się nam negatywne – o ile da się sprytnie odwrócić ich znak, albo wywołać dzięki nim chęć do działania. A najlepiej oba naraz. Grunt to wywołać emocje wobec promowanego obiektu a nie “obok” niego – bo wówczas odbiorca zapamięta jedynie to, co wzbudziło w nim uczucia.

Co czujemy na temat Marszu Niepodległości?

Co czujemy na temat Marszu Niepodległości?

Jak co roku Marsz Niepodległości w Warszawie wzbudza sporo skrajnych emocji. A przynajmniej tak piszą o nim media. Postanowiliśmy sprawdzić, jakie emocje wyrażamy w Sieci wspominając o nim.

Zebraliśmy dane z okresu 1-7 listopada. Zgodnie z analizami Brand24 możemy mówić o wzroście zainteresowania tematem dopiero od 18 października, bardzo podobnie wygląda to w wynikach Google Trends.

marsz niepodległości święto niepodległości 11 listopada powstanie warszawskie

Zebraliśmy ponad 3,6 tysiąca słów, z których 21% miało wyraźne nacechowanie emocjonalne. Po odrzuceniu, dość radykalnym, słów mogących zaburzać wyniki zostało nam 9%. Co składało się na naszą listę wyrazów odrzuconych (stopwords)? Odrzucane przez nas od pierwszych analiz słowa daleko, jedyna, lato (mające silny komponent emocjonalny, ale nie w kontekście tych wzmianek). Wyrzuciliśmy także bardziej, nic, duży – są pozytywnie lub negatywnie nacechowane, ale w wypowiedziach o Marszu były stosowane raczej jako elementy retoryczne.

Co nam zostało? Poniższa chmura pokazuje najczęściej używane słowa. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to zbyt pozytywnie – najczęściej pojawiają się nienawiść i faszysta. Potem patriota, złoty, odpowiedzialność, piękny. Już dostrzegamy elementy pewnych sporów ideologicznych: lewak, tęczowy, neofaszysta, prowokator.

marsz niepodległości święto niepodległości 11 listopada powstanie warszawskie

Jednym z najbardziej pozytywnie nacechowanych słów z tych wpisów jest impreza. Czy razem z uśmiechem, światowym czy przyjemnością (nie pojawiają się w naszej chmurze, bo dość rzadkie) może przeważyć koszmar, faszystę czy oszusta?

Analiza sentymentu pokazuje, że być może tak. 58% nacechowania emocjonalnego wpisów jest pozytywna. Czyli suma polaryzacji pozytywnie nacechowanych słów jest wyższa niż tych negatywnych.

marsz niepodległości święto niepodległości 11 listopada powstanie warszawskie

Przyjrzyjmy się teraz poszczególnym emocjom z modelu Plutchika, powinny powiedzieć nam nieco więcej o nastawieniu użytkowników internetu do Marszu. Poniższy wykres jest bardzo spójny z tym pokazującym wyniki analizy sentymentu. Aż 41% stanowią emocje pozytywne – radość, zaufanie, oczekiwanie. Możemy do nich dodać zaskoczenie, które nie jest jednoznacznie negatywne – i mamy prawie połowę. Ale o wiele ciekawiej jest przyjrzeć się parom, które według twórcy tego modelu są do siebie przeciwstawne.

Smutku jest odrobinę mniej niż radości. Podobnie zaufania i wstrętu. Strach i złość także tworzą kontrast – 8% do 18%, tej drugiej jest znacznie więcej. Wreszcie oczekiwania jest odrobinę więcej niż zaskoczenia. Najbardziej liczącymi się emocjami w zebranych przez nas wpisach wydają się być złość, dalej być może radość i wstręt (choć zbalansowany zaufaniem). Na pewno możemy powiedzieć, że hasło Marsz Niepodległości budzi liczne emocje, a przy tym sporo tych uznawanych za pchające do działania, silnie aktywizujące.

Jakie słowa są najsilniej powiązane z tymi emocjami? Najwięcej złości jest na przykład w koszmar, rozwalić, oszust. Wiążą się one także ze wstrętem (obok najczęściej używanych faszysty i nienawiści). O radości pisaliśmy wyżej, wiąże się zwłaszcza z imprezą i innymi określeniami związanymi ze świętowaniem.

Żeby powiedzieć coś o skrajnych emocjach, spójrzmy jeszcze na wykres pokazujący relację pomiędzy częstością używania danego słowa i jego pobudzeniem – siłą niesionych przez nie emocji. Najczęściej używane słowa charakteryzują się niskim lub średnim pobudzeniem, jedynie kilka przyjmuje na tej skali wartość powyżej 2.

Wydaje nam się, że powyższe wyniki usprawiedliwiają mówienie, że “Marsz wzbudza emocje”, bardzo zróżnicowane, czasem silne. Jednak w zebranych przez nas wpisach nie widać tak naprawdę skrajności.

SentiTool. Popraw swój tekst razem z nami!

SentiTool. Popraw swój tekst razem z nami!

Kiedy pokazujemy klientom SentiTool, ich pierwszym skojarzeniem najczęściej nie jest wcale monitoring emocji w sieci, tylko poprawianie tekstów reklamowych, prezentujących produkt na stronie, maili. W jednym z naszych poprzednich wpisów analizowaliśmy reklamy globalne i natknęliśmy się na tekst niosący wiele pozytywnych emocji. Jednakże jedno słowo wyraźnie odstaje od pozostałych i niesie emocje negatywne. Chodzi o słowo… instytucja w poniższym przykładzie.

Reklama UBS Wealth

Potencjał światowej klasy specjalistów jest do Państwa dyspozycji. Oferujemy obiektywne doradztwo. Jesteśmy światowej klasy ekspertami w dziedzinie zarządzania majątkiem. Przygotowujemy strategie inwestycyjne tak unikalne jak Państwa potrzeby. W UBS Wealth Management łączymy aktywne i dynamiczne doradztwo z potężnymi zasobami instytucji świadczącej usługi finansowe na globalną skalę. Nasze doświadczenie doradcze zapewnia zrozumienie Państwa potrzeb i oczekiwań. Nasze bogate zaplecze sprawia, że potrafimy je realizować – w ten sposób dajemy z siebie wszystko. świadczymy zindywidualizowane proaktywne usługi. Dysponujemy globalnymi możliwościami i fachową wiedzą wiodących ekspertów na świecie w dziedzinie zarządzania majątkiem. Tak idealne połączenie umożliwia nam świadczenie usług dostosowanych do Państwa potrzeb oraz buduje zaufanie zarówno do nas, jak i do podejmowanych przez Państwa decyzji.

Ten tekst zawiera mnóstwo pozytywnych emocji, przede wszystkim radość i zaufanie, ale pojawia się w nim także wstręt, za który odpowiedzialne jest wytłuszczone słowo. Jego pojawienie się może wywołać w odbiorcy pewien zgrzyt (nie pasuje do wzbudzającej zaufanie całości), skojarzenia z niemiłymi każdemu przedsiębiorcy instytucjami państwowymi jak ZUS czy Urząd Skarbowy…Gdyby użyć wyrazu firma, zespół, lub przeformułować to zdanie (np. świadczymy usługi…) te nieprzyjemne tonacje nie miałyby dostępu do umysłu potencjalnego klienta.

Podobny problem, choć dużo mniej oczywisty, pojawił się w innej analizowanej przez nas reklamie:

Reklama banku Citi Handlowy

Płyniesz na fali Nie tracisz płynności. Faktoring w Citi Handlowy nagrodzony w konkursie Europrodukt. Państwa firma płynie na fali, jest stabilna i ciągle się rozwija. Dlatego też ważne jest, aby nie traciła płynności finansowej. Citi Handlowy proponuje Faktoring obejmujący:
– finansowanie wierzytelności do 100%,
– łatwość obsługi,
– elektroniczne przesyłanie danych.

Negatywne emocje niosło tu słowo ważny. To mniejszy problem, przypuszczalnie niewielu odbiorców poczuje jego negatywne odcienie w formalnym, mocno informacyjnym tekście. Chociaż kto wie, w końcu finansowy kontekst może być na tyle stresogenny, że wrażliwość potencjalnego klienta na negatywne emocje będzie większa? Wart rozważenia synonim tego słowa niosący pozytywne emocje i pozbawiony negatywnych to na przykład decydujący.

Nie zabawa danymi, tylko realne efekty!

Nasz dzisiejszy artykuł nie jest zabawą z danymi. Chcemy pokazać zastosowanie SentiToola w codziennym pisaniu czy przekładaniu tekstów mających wywoływać w odbiorcy emocje. Jeśli mają je wywołać, to muszą je nieść. Dlatego SentiTool jest niezbędny jako narzędzie do kontrolowania, sprawdzania tego, co już ubrał w słowa. Negatywne emocje w reklamie? Świetny pomysł, byle z umiarem i jedynie na początku pokazywanej odbiorcy historii – tak, żeby na sam koniec został z pozytywnymi. Przecież chcemy, żeby nasz produkt, usługa, firma dobrze się kojarzyły. A jeszcze lepiej, żeby adresat naszego komunikatu dobrze się bawił.

SentiTool został zaprojektowany jako aplikacja do monitoringu emocji w mediach, w dyskusjach na Facebooku i Twitterze – tam, gdzie wymieniamy się się wrażeniami i opiniami. Ale przyznajemy sami, używanie go do analizy pojedynczych, krótkich tekstów jest kuszące i satysfakcjonujące. Trzeba jednak pamiętać, że jakkolwiek wiele słów ma wartość emocjonalną lub kojarzy się odbiorcom z konkretnymi emocjami, nie wszystkie mają ten komponent.

Co więcej, czasami mogą nas zaskoczyć wyniki, które uzyskujemy badając nacechowanie emocjonalne słów. Bo czy to takie oczywiste, że instytucja wywołuje w nas niechęć? Żeby nie przyglądać się podejrzliwie każdemu słowu, lepiej przeanalizować swój tekst za pomocą SentiToola i mieć pewność, że mamy kontrolę nad emocjami, które wzbudza w odbiorcy.

Emocje online – gdzie ich szukać? Śledzimy Wiedźmina

Emocje online – gdzie ich szukać? Śledzimy Wiedźmina

Analiza sentymentu, czyli pojawiająca się zwykle w towarzystwie business intelligence czy data science, bardzo modna i skuteczna sentiment analysis najczęściej jest wykorzystywana w monitoringu mediów. Chcecie wiedzieć, czy wasz produkt się podoba? Wobec tego analizujecie pojawianie się jego nazwy w mediach społecznościowych i mierzycie ich nacechowanie. Zbieracie liczbę pozytywnych i negatywnych słów lub całych tekstów. Porównujecie proporcję skarg i pochwał.

Analiza emocji i sentymentu – Wiedźmin

Między innymi w tym celu powstał SentiTool. Można go powiązać z dowolną metodą zbierania wzmianek na konkretny temat i na bieżąco, z dnia na dzień, z godziny na godzinę, sprawdzać, czy coś się zmienia: ogólne, pozytywne lub negatywne, nacechowanie wzmianek lub proporcje ośmiu podstawowych emocji z modelu Plutchika. O takim zastosowaniu SentiTool będziemy pisać wielokrotnie, właśnie w taki sposób korzystaliśmy z naszej aplikacji analizując wypowiedzi wyborców na temat polityków, czyli otwierając naszego bloga.

Dzisiaj spojrzymy na monitoring emocji w mediach z nieco innej perspektywy. Żeby monitorować wzmianki, trzeba wiedzieć, skąd je wziąć. I nie chodzi nam tu o wybór aplikacji zbierającej je dla nas. Chcemy wiedzieć, gdzie w sieci możemy natknąć się na coś ciekawego.

Możemy się założyć, że większość z nas – obojętnie czy zajmuje się w jakikolwiek sposób mediami, promocją, reklamą – pomyśli od razu o serwisach społecznościowych. Facebook, Twitter (stosunkowo słabo obecny w Polsce), Instagram… To na pewno dobry trop, ale sprawdźmy, o ile lepszy, bardziej emocjonalny, od innych.

Już jakiś czas temu zebraliśmy wzmianki o “Wiedźminie” zapowiadanym przez Netflix. Chcemy wziąć na warsztat te niekoniecznie najnowsze, ale pochodzące z ważnego momentu: z okolic daty ogłoszenia, że postać tytułową zagra Henry Cavill. Na oko i ucho ten wybór wywołał w ojczyźnie Sapkowskiego sporo kontrowersji. Niektórzy byli zachwyceni, inni zupełnie nie czuli Supermana jako łowcy potworów z Rivii.

1500 słów wyrażających emocje

Zebraliśmy 1500 słów wyrażających emocje. Dla większości z nich (prawie 50%) dominującą, najsilniejszą emocją jest radość, 20% wyraża smutek, 9% zaufanie, a prawie tyle samo – oczekiwanie. Jak widać, w sieci przeważają pozytywne opinie i emocje na temat nowej produkcji Netflixa.

Zobaczmy, ile i jakie emocje wyrażano w różnych mediach. Wzięliśmy pod uwagę Facebook, prasę oraz blogi – bo w takich miejscach najczęściej pojawiają się informacje o wydarzeniach kulturalnych. Blogi zainteresowały nas także dlatego, że publikują w większości teksty osobiste, wyrażające odczucia konkretnego recenzenta, pisane często znacznie mniej formalnym językiem niż artykuły gazetowe.

Proporcje radości i smutku są podobne we wszystkich typach mediów, około 2:1, jedynie wpisy blogowe wykazują większą przewagę entuzjazmu, 3:1. Jak zakładaliśmy, w artykułach prasowych są emocje, ale mniej niż na Facebooku – także dlatego, że po prostu mniej się tam o “Wiedźminie” pisze.

Spójrzmy na “mniejsze” emocje, czyli szóstkę zostającą nam po odfiltrowaniu dwóch najliczniejszych.

Oczekiwanie i zaufanie dominują w krajobrazie emocjonalnym blogów i Facebooka, za to w prasie na prowadzenie wyszło zaskoczenie. To także jedyne miejsce, w którym strach niemal zrównuje się z oczekiwaniem. Różnice pomiędzy tymi mediami są istotne statystycznie gdy liczymy wszystkie osiem lub jedynie 6 emocji (w tym wypadku Chi=23,64, p=0,009). Nieistotna jest różnica między blogami i Facebookiem. To oznacza, że możemy traktować je jako jeden zbiór spontanicznych wypowiedzi. Możemy skontrastować go z bardziej formalnymi tekstami z gazet czy portali informacyjnych.

Krajobraz emocjonalny, czyli co pokazała analiza?

SentiTool to dobre narzędzie do monitoringu mediów. Sprawdza się przy różnych typach wpisów, a nawet pozwala przeanalizować różnice pomiędzy tymi mniej i bardziej formalnymi. Co najważniejsze, pokazuje jak szeroka publiczność, profesjonalnie zajmująca się danym tematem lub nie, na niego reaguje. Pozwala także uniknąć błędu zakładającego, że skoro pojawia się krytyka, to “internet jest niezadowolony” lub “wylała się fala hejtu”.

W analizie krajobrazu emocjonalnego interesuje nas zasięg różnych opinii. Ale także statystyki mówiące o tym, czego jest więcej, które emocje przeważają. To one, lepiej niż głośni krytykanci, pokazują nam opinię przeciętnego odbiorcy, klienta, partnera.